Mówisz ergonomiczne nosidło dla dziecka, myślę TULA. Ot, pierwsze skojarzenie. Zupełnie jak wtedy, gdy pada hasło kocyk minky. Wtedy też skojarzenie mam jedno choć firm je szyjących jest chyba „milion”. I nie dzieje się tak dlatego, że TULA jest na rynku jedyna lub bezkonkurencyjna. Nie jest. Ma tak samo wielu zwolenników co rodziców, którzy powiedzą, że wolą inne lub zdecydują się na nosidło szyte na miarę jako jedyny słuszny dla nich wybór. To po prostu efekt tego, że miałam okazję przyglądać się temu jak potrzeby i wizja jednej Matki, na dodatek Polki, rozprzestrzeniły się po świecie ułatwiając życie wielu Rodziców.
Czym w ogóle jest nosidło ergonomiczne? Wybawieniem! No dobrze trochę przesadzam, można żyć bez niego. Mnie się udało. 17 lat temu nie było dostępne, 11 lat temu nie było potrzebne a ostatnio nie mogłam się zdecydować i jedynie testowałam różne opcje. Prawda jest bowiem taka, że preferuję wózek a dla starszaka jego własne nogi na co dzień, zaś przy dłuższych wędrówkach nosidło turystyczne. Nie oznacza to, że nie dostrzegam ogromnych zalet nosidełka ergonomicznego.
To na moje oko świetna alternatywa dla chust. Jeżeli rodzic ma opory przed wizją motania na sobie kilometrów tkaniny a chce lub musi nosić dziecko długo i dużo, powinien zainteresować się właśnie ergonomicznym nosidełkiem. Czyli takim, które nie tylko da mu wolne ręce i swobodę przemieszczania się po dowolnych ścieżkach, ale również a może przede wszystkim, będzie bezpieczne i „zdrowe” dla dziecka. W produktach marki TULA bardzo dobrze widać o co dokładnie chodzi.
Miękki materiał bez usztywnień i szeroki panel pozwalają przyjąć dziecku prawidłową pozycję. Po pierwsze, odpowiednio odwiedzione w pozycji żabki nogi (tu pewna uwaga, nie jest to fizjologiczna pozycja dla noworodków i najmłodszych niemowląt), po drugie ciało w ergonomicznej pozycji „M”.
Szeroki regulowany pas biodrowy, miękkie szelki z systemem regulacji i pas piersiowy (niczym w plecaku trekkingowym) pozwalają natomiast dobrze dopasować nosidło do osoby noszącej, jednocześnie na tyle na ile się da odciążyć kręgosłup i ramiona, opierając ciężar dziecka na biodrach (dokładnie jak w plecaku ?). Rodzice bardzo chwalą sobie fakt, że dziecko, które znajduje się blisko ich ciała „jest lżejsze”. Jego waga jest lepiej rozłożona a na moje oko także fakt mniejszej swobody ruchów ułatwia sprawę. (Dla mnie dużym problemem w nosidłach turystycznych jest to, że dziecko ma sporo miejsca na zmianę pozycji, przesuwanie się i wiercenie co bywa nieprzyjemne a podczas górskich wędrówek nawet nieco niebezpieczne).
Najważniejsze jest by wybrać taki model, który będzie pasował i noszonemu, i noszącemu. A trudno dokonać tego bez przymiarki. Oczywiście producenci podają wartości graniczne dla wagi, wzrostu i wieku. Nie ma się jednak co oszukiwać, że to wystarczy. No chyba, że dziecko jest modelem książkowym i jego masa, wielkość i etap rozwoju idą tak jak przewidują uśrednione normy. Najczęściej tak różowo nie jest. Dlatego też kupując nosidełko ergonomiczne najlepiej postępować tak jak wtedy, gdy kupujemy fotelik samochodowy, czyli przymierzyć kilka i wybrać optymalne.
TULA oferuje nie tylko bogactwo wzorów, ale również 3 typy nosidła ergonomicznego:
TULA BABY – chyba najpopularniejsze nosidło. Przeznaczone dla dzieci i niemowląt o wadze od 7 do 20 kg (z wkładką dla niemowląt TULA dopuszczalne jest noszenie dziecka o wadze od 3,5 kg).
TULA TODDLER CARRIER – to wersja dla Starszaków. Wysoki i szeroki panel pozwala nosić dzieci o wadze od 11 kg.
TULA FREE-TO-GROW – to nowość, wersja uniwersalna dla dzieci o wadze od 3.2 kg (bez konieczności używania wkładki dla niemowlaka) do 20.4 kg. Jest to możliwe dzięki systemowi regulacji szerokości i wysokości panelu.
Artykuł przygotowany przez wyprawamama.pl
Originally posted 2018-04-11 09:59:32.
Jeden komentarz
Dodaj odpowiedź